Nic nie powinno dziwić w tych czasach. A jednak sfera niepoprawności języka budzi kontrowersje. Językoznawcy biją na alarm – polska młodzież zaśmieca piękny język niepotrzebnymi wulgaryzmami i ordynarnymi odzywkami. Brak kultury, zwłaszcza u młodzieży w okresie buntu, a to przypada z kolei na czas gimnazjum, aż bije po oczach. Same postulaty i gołe słowa już nie działają. Trzeba zastosować inne środki. Jednak warto jest zastanowić się najpierw, co powoduje tak nieprzyzwoite zachowanie językowe. Co jest tego przyczyną? Dlaczego współczesna młodzież nie ma już żadnych ograniczeń?
Stwierdzić można by, że młodzież jaka jest każdy widzi. Wielokrotnie słyszy się o skandalicznych wybrykach młodych ludzi, o kradzieżach, włamaniach, pobiciach. To tylko niektóre ich możliwości, ale przecież i te najgorsze. Istnieją także inne, które stały się ich znakiem rozpoznawczym, a które mimo że są mniej szkodliwe, szokują równie bardzo. Mianowicie, chodzi o słownictwo współczesnej młodzieży – gwarę młodzieżową, czyli język, który charakteryzuje się wulgaryzmami, przekleństwami i innymi „śmieciami” językowymi. Kiedyś było inaczej – powiedzą starsi. Nawet młodzi ludzie nie byli zwolnieni z dbania o piękno i poprawność języka. Starali się na każdym kroku, aby mówić zgodnie z normą językową, a nawet sami ją tworzyli. Przecież ci, którzy teraz stanowią elitę językową współczesnej Polski, którzy wyznaczają pewien poziom poprawności, też byli kiedyś młodzi. Dlatego tak bardzo może szokować zachowanie językowe młodzieży. W przeważającej części dotyczy to wieku gimnazjalnego. To wtedy następuje okres buntu i niezgody z obowiązującymi normami. To wtedy postępuje się na przekór rodzicom i wychowawcom. Wtedy też jest czas wielkiej swobody, w pewnym stopniu to też okres nieprzyzwoitości, bo wszystko można zrzucić na wiek. Młodość ma to jednak do siebie, że szybko mija, a wulgarnego języka można nauczyć się szybko. Z wyplenieniem tego nawyku są jednak problemy. Niektórzy nie zdają sobie nawet sprawy, jak wielkie są ich błędy językowe. W jak dużym stopniu zaśmiecają polszczyznę niepotrzebnymi nieprzyzwoitymi słowami. Nie wiedzą o tym, bo i nie mają prawa wiedzieć, gdyż nie nauczyli się w młodości poprawnego posługiwania się językiem. Młodzi nie mają zahamowań słownych. Używają wulgaryzmów zawsze i wszędzie. To szokuje i oburza. Każdy, kto choć raz słyszał rozmowę przypadkowego gimnazjalisty zadaje sobie pytania: skąd takie słownictwo u tak młodych osób? Dlaczego młodzi nie potrafią wysławiać się pięknie, a przynajmniej przyzwoicie?
Oburza się każdy, ale nie każdy ma śmiałość i odwagę zwrócić takiemu delikwentowi uwagę. Zwłaszcza, że w tym wieku można paść ofiarą niepotrzebnych żartów, kpin i drwin. Potencjalny słuchacz-obserwator staje wiec z boku i przysłuchuje się z coraz bardziej narastającym zdumieniem, co młody człowiek ma do powiedzenia. A używając wulgaryzmów ma niewiele do zakomunikowania. Bo czy nieprzyzwoite określenie mogą przesyłać jakąś treść? Nie mogą, bo i nie przesyłają. Są puste, a wyrażają zawsze tylko emocje, nie tylko te negatywne, bo z przykrością trzeba stwierdzić, że młodzież ma wulgarne określenia także na takie stany jak radość i szczęście.
Wulgaryzm jest ordynarnym środkiem językowym. Wyrażać ma to, co w ogólnym języku przekazują słowa naturalne albo eufemizmy. Opisują rzeczy, zjawiska, a także ludzi, ale w bardzo prostacki sposób. Do wulgaryzmów nie należy tylko słownictwo – to też gesty. Nie świadczą najlepiej o nadawcy. Pokazują jak niską ma on kulturę osobistą. Przez większość społeczeństwa nie są akceptowane. Chociaż dopuszcza je ona w wyjątkowych sytuacjach, np. silnego wzburzenia, ale całkowicie odrzuca, jeśli się ich nadużywa i sprawia, że stają się podstawowym składnikiem komunikatu. Niektórzy określają wulgaryzmy mianem łaciny pospolitej, ludowej, czy też podwórkowej. Kiedyś uważana była za domenę warstw niższych. Posługiwać się nią mieli tylko ci ludzie, którzy nie cieszyli się poważaniem społeczeństwa. Ostatnie lata pokazały jednak, że przenikają one do tzw. wyższych warstw społecznych. Stają się integralną częścią języka uczniowskiego i młodzieżowego.
Gimnazjaliści żyją w przeświadczeniu, że użycie wulgaryzmu jest czymś zupełnie naturalnym i poprawnym. Sami akceptują ich używanie. Nikt nie sprzeciwia się, gdy kolega lub koleżanka siarczyście zaklnie. Wręcz przeciwnie – chcąc upodobnić się do rówieśników, przypodobać się, zgrać z grupą sam zaczyna wysławiać się w ordynarny sposób. W większym gronie są wyjątkowo śmiali i bez zahamowań. Bluźnią wszędzie i przy każdym – w autobusie, tramwaju, na przystankach, przy nauczycielach i rodzicach. Nic nie jest w stanie ich zdeprymować. Odraża zwłaszcza słownictwo dziewcząt, którym nie pasuje takie „rzucanie mięsem”, i dzieci. Smutne jest też to, że nie pojawiają się tylko w mowie, ale przenikają też do tekstów pisanych. Skąd jednak biorą takie nawyki? Gdzie należy szukać źródła?
Gdy się przeanalizuje głębiej mechanizm przenikania wulgaryzmów do słownictwa młodzieży, stwierdzić można, że to wynik osłuchania i obycia. W tych czasach wulgaryzmy można usłyszeć rzeczywiście wszędzie, ale nie zawsze ich źródłem, czy nadawcą są gimnazjaliści. Czerpią je natomiast z piosenek, filmów, z Internetu – zwłaszcza na czatach i podczas prywatnych rozmów używane są nagminnie. Często też to po prostu wina samych rodziców, którzy mało tego, że sami się nimi posługują, to robią to przy własnych pociechach. A potem to mogą już tylko płakać nad rozlanym mlekiem. Winne są też i same media, które pozwalają na pojawianie się nieprzyzwoitych słów w programach i filmach – wulgaryzmy stanowią część słownictwa osób publicznych, co jest nadzwyczaj smutne.
Wulgaryzmy są obecne w języku młodzieży, co budzi niepokój. Zwłaszcza bez zahamowań językowych są gimnazjaliści. Wiek gimnazjalny to okres zmian, czas na kształtowanie osobowości, dojrzewanie, a co za tym idzie okres buntu i niezgody na normy w zastanym świecie. W ten sposób starają się wyrazić swoje emocje. Naśladują przy tym dorosłych – rodziców, idoli, też własnych kolegów. Świadczą o ubogim zasobie słów młodych ludzi, bo przecież język polski jest bogaty i posiada inne określenia na wyrażenia stanów emocjonalnych, na nazwanie ich. Młodzież jednak zna tylko taki sposób, a może w takim właśnie czuje się najlepiej i najpewniej…
Przed rodzicami i pedagogami stoi nie lada zadanie. Muszą odzwyczaić swoje pociechy od wulgaryzmów i zapobiec ich rozprzestrzenianiu. Najlepiej zniszczyć problem już w zarodku. Sami dorośli powinni zacząć dbać o poprawność i piękno swojego słownictwa. Bo przecież dzieci chłoną jak gąbka nawyki, zwłaszcza te złe, dlatego najlepiej nie dawać im przykładu, a jeśli już to tylko ten najlepszy.